Reklama

Kapitan Węgrzyn porzucił swój jacht - to koniec rejsu dookoła świata


To już finał rejsu dookoła świata Kapitana Grzegorza Węgrzyna. Gryfinianin porzucił swój jacht na pacyfiku i wsiadł na pokład statku, który ruszył mu na pomoc. 

Akcja ratunkowa zaczęła się 14 kwietnia, kiedy pisaliśmy o uruchomieni boi ratunkowej w artykule: Co się stało na jachcie G.Węgrzyna?! - Nowozelandzkie służby w akcji poszukiwawczej Nie długo później kapitan został odnaleziony 2700 kilometrów na wschód od Nowej Zelandii przez samolot wojskowy tego kraju. Jacht miał zniszczony ster i stracił sterowność ale sam Grzegorz czuł się dobrze (czytaj na: "U Grześka wszystko w porządku!" - Kapitan odnaleziony).

Nowozelandzkie służby skierowały w jego stronę statek towarowy „Key Opus”, który dotarł do żeglarza w sobotnie popołudnie. Węgrzyn nie wsiadł jednak na jego pokład. Jak podaje wyborcza.pl ponownie wysłano z Nowej Zelandii samolot wojskowy, tym razem z osobą, która znała język polski. Po kilku nieudanych próbach, lotnikom udało się dostarczyć Grzegorzowi radio dzięki, któremu tłumaczowi udało się przekonać żeglarza, by ewakuował się z jachtu na statek.

Dace Wilson z Rescue Coordination Centre New Zealand podsumował w nowozelandzkich mediach, że Węgrzyn „nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji”, w której się znalazł.

Ostatecznie żeglarz na pokładzie statku dotrze do Chile w Ameryce Południowej. Spodziewany jest tam na początku maja.  Sam jacht został porzucony na Pacyfiku. Nowozelandzkie służby wystosowały komunikat do żeglujących w tym rejonie, by uważali na jednostkę uznaną w tym momencie za nieco ponad 10-metrowy wrak.

1 komentarz:

Obsługiwane przez usługę Blogger.